Saturday, December 1, 2012

#5: Samotność.

A/N: Aloha! :D Nareszcie dodaję rozdział, czuję się jakby nie było nic nowego od miesięcy! :o Ale oczywiście to tylko dwa tygodnie :D Tym razem rozdział jest nieco krótszy, jako iż nie chcę Wam wszystkiego zdradzić od razu. Chciałabym Wam podziękować za statystyki - które wciąż rosną! :) Zostało ok. 10 rozdziałów do końca opowiadania, mam nadzieję że spędzimy te ostatnie chwile w wesołym i przyjemnym gronie - pozytywne komentarze, of kors :D Jeszcze raz dziękuję i bez dłuższego przeciągania - zapraszam do czytania rozdziału piątego! :)

_-_

Siedziałem samotnie w Starbucks, popijając kakao, które tak cholernie przypominało mi o Liam’ie... Ale nie smakowało już tak samo. Bez niego już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej.
Kiedy do kawiarni wszedł Harry, kompletnie nie wiedziałem jak się zachować. Machnąłem do niego ręką, aby pokazać gdzie siedzę. Zbliżał się do mnie, a z każdym jego krokiem byłem coraz bardziej przerażony.
Kiedy był już przy stoliku, wskazałem siedzenie naprzeciwko mnie, a ten usiadł.
-Powiedz mi co się stało... – spojrzał mi w oczy. Odwróciłem wzrok i zacząłem...

~*~

-Harry, poczekaj! – biegłem za Loczkiem, próbując go zatrzymać. Na próżno. Zrezygnowany postanowiłem wrócić do domu. Na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę apartamentu...

Na miejscu byłem bardzo zdziwiony, kiedy okazało się, że drzwi są otwarte. Jednak zbytnio się tym nie przejąłem. „Pewnie zapomniałem zakluczyć”, pomyślałem. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. Odłożyłem klucze na stolik przy wejściu, po czym ściągnąłem buty i odwiesiłem przemoczoną kurtkę na miejsce. Kiedy wszedłem do kuchni, zauważyłem czyjąś bluzę leżącą na ladzie. Bluza Hazzy...

Wszedłem w głąb mieszkania, prosto do salonu, gdzie zobaczyłem siedzącego na kanapie Harry’ego, z twarzą w dłoniach.
-Przepraszam, drzwi były otwarte, więc postanowiłem że na Ciebie poczekam... – odpowiedział. Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem na przeciwko niego, w dużym, białym fotelu. –Trochę nieposprzątane w tym salonie... – zaśmiał się, spoglądając na rozbitą szafkę.
-Nie miałem czasu tego sprzątać.. – starałam się usprawiedliwić.
-Opowiedz mi wszystko dokładnie.. Tym razem obiecuję nie uciec.
Więc ponownie zacząłem opowiadać, tę samą historię.
-Początek tej historii już znasz, jednak tak czy siak opowiem ją jeszcze raz. Tydzień temu pojechaliśmy razem do Paryża, no wiesz: takie wakacje. Wynajęliśmy pokój w hotelu i przez kilka dni zwiedzaliśmy różne zakątki tego miasta. Muszę przyznać, że było cudownie! Jednak kiedy cztery dni temu wróciliśmy do domu, wszystko zaczęło się pieprzyć. Liam nie chciał ze mną rozmawiać i zamykał się w swoim pokoju. Sądziłem, że może jest zajęty pisaniem nowej piosenki, lub coś takiego, ale on... On mnie zdradzał. Zdradzał mnie, kiedy ja siedziałem zaledwie kilka metrów od jego sypialni. Poznał kogoś na jakimś czacie, prawdopodobnie jeszcze kiedy byliśmy we Francji. Nie mam nic przeciwko jego przyjaźniom, jednak dla pewności sprawdziłem jego telefon... Wiem, że nie powinienem, ale musiałem. Musiałem się dowiedzieć z kim mnie zdradza. I wiesz co najbardziej boli, Haz? Że zdradzał mnie z dziewczyną. A byłem w 100% pewny, że jest homo. Nawet sam mnie o tym zapewniał. Nawet się kochaliśmy, a on... Wykorzystał mnie. W SMSach pisał mniej-więcej o swoim życiu. Powiedział, że nigdy się nie całował – co było straszną bujdą, bo tajemnicą nie jest, że całowaliśmy się prawie codziennie. Mówił nawet, że jest prawiczkiem... Bullshit. Mogę zapewnić, że nie jest... Ale nie o tym... Pisał także, że miał dziewczynę o imieniu Nicole. Niall – Nicole, praktycznie to samo, prawda? Bo po co mówić, że miał chłopaka? Jeszcze sobie nie-wiadomo-co o nim pomyślą! To zabolało, nawet bardzo. Ale dobrze, nie jesteś tu po to, aby słuchać moich żalów... Pytanie brzmi: Jak umarł? – wysmarkałem nos, po czym przetarłem twarz która była cała mokra od gorzkich i słonych łez. –Wczoraj znalazłem go zalanego krwią w łazience. Leżał w wannie, woda była jeszcze ciepła. Miał na nadgarstkach mnóstwo cięć, był cały we krwi. Sprawdziłem puls... Już nie żył. Na toalecie znalazłem krótki liścik... – wyciągnąłem pomiętoloną kartkę z kieszeni i wręczyłem ją Hazzie.

„Hej, Niall. Jeśli to czytasz, to znaczy że wróciłeś ze sklepu. Zakupy pewnie zajęły Ci wieczność, więc mam pewność że już mnie nie powstrzymasz. Przepraszam Cię... Musiałem. Ale to nie dlatego, że Cię już nie kocham. Kocham Cię, Niall. Ale jak brata... Od kiedy rozstałem się z Hazzą, uświadomiłem sobie, że tak na prawdę nie lubię chłopców. Między mną a Loczkiem nie było żadnej ‘chemii’, po prostu byliśmy razem. Wtedy pojawiłeś się Ty; spodobałeś mi się i to bardzo, ale... Ale wtedy poznałem Jessicę. Spotkałem się z nią jeszcze podczas naszego pobytu na urlopie, w Paryżu. Ja... Chciałem zobaczyć jak to jest całować się z dziewczyną. Może to głupie, ale spytałem, czy mogę na Niej ‘spróbować’, tłumacząc, że nigdy się nie całowałem. Zgodziła się. Najgorsze jest to, że... Spodobało mi się... Sytuacja wymknęła się z pod kontroli, a zanim się obejrzałem, wylądowaliśmy razem w łóżku. Jednak do niczego nie doszło. Wróciłem do hotelu, bo wiedziałem, że nie mogę Cię zranić. Potem jednak ona zaczęła do mnie pisać, kilka razy nawet rozmawiałem z nią na Skype, kiedy Ciebie nie było. Niall, przepraszam... Zakochałem się w Niej. To znaczy chyba. Nie wiem. Nigdy nie kochałem dziewczyny, zawsze czułem do Nich obrzydzenie... To znaczy, nie ogólnie, ale po prostu miałem wrażenie, że chłopcy są moim ‘wyborem’. I z takim przekonaniem żyłem aż do poznania Bennett... Jessica Bennett, śliczne imię prawda? Ugh, co ja piszę.. Niall, przepraszam, wiem, że Cię ranię... Jestem dupkiem. Skończonym idiotą, egoistyczną szują która myśli tylko i wyłącznie o sobie. Nie obchodzą mnie uczucia innych, kurwa... To chyba będzie na tyle. Nie wiem co jeszcze mam napisać, bo w sumie wszystko wytłumaczyłem. Kocham Cię, Niall. Ale tylko i wyłącznie jak brata. Przepraszam za dawanie Ci nadziei.... Tak bardzo przepraszam... 
Twój Liam.”

-I to cała filozofia... – ponownie wysmarkałem nos. –Harry... – podniosłem wzrok i spojrzałem głęboko w te błyszczące, zielone kocie oczy. –Proszę... Możesz ze mną zamieszkać? Wiem, że się ledwo znamy, ale nie wytrzymam tutaj sam... Gdziekolwiek spojrzę, widzę jego i przypominam sobie Nasze wspólne chwile razem... Nie zostawiaj mnie, Haz... Przynajmniej Ty ze mną zostań... – błagałem Loczka. Nie wytrzymałbym psychicznie w tym domu. Wszystko przypominało mi Liam’a.

Chłopak wyprostował się, po czym przełykając ślinę rzekł: -Nie mogę... Muszę zostać z mamą i siostrą, dopiero niedawno wyszedłem ze szpitala. Nie mogę ich teraz zostawić, będą się o mnie martwić.
Wziąłem głęboki wdech i starając się powstrzymać łzy, wydusiłem: -Wyjdź.

Loczek chciał coś powiedzieć, jednak odwróciłem wzrok oznajmiając, że nie mam zamiaru go już dłużej słuchać. Zrobił tak jak kazałem, cicho zamykając drzwi wejściowe.

Teraz zostałem sam. Zupełnie sam.

Saturday, November 24, 2012

Liebster Awards!

Dostałam aż TRZY nominacje do Liebster Awards! Unbelieveable! Thank you so much guys! Nigdy bym się nie spodziewała, haha :)

Zasady gry: Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Dostałam nominacje od: 

To jedziemy po kolei! :D

Pytania od Veronique: 

1.  W jakim gronie i jak zazwyczaj spędzasz święta?
  -Zazwyczaj spędzam święta w domu, w Anglii, wraz z mamą, tatą, babcią i młodszym rodzeństwem. Jednakże w zeszłym oraz w tym roku jedziemy do Polski, gdzie święta spędzimy w nieco większym gronie. Cała rodzinka się zjeżdża, będzie ciekawie! :D

2. Kim są twoi idole i dlaczego według Ciebie zasługują na takie miano?
  -Mam wiele idoli, dlatego też wymienię tych 'najważniejszych'. Zacznę od 1D: Moimi idolami są od ponad roku, jednak mogę szczerze i otwarcie stwierdzić iż są dla mnie najważniejsi. Pomogli mi wtedy, kiedy na nikogo innego nie mogłam liczyć. Nawet ich spotkałam, więc dokładnie wiem jakimi ludźmi są; bynajmniej stwierdzając po trzech godzinach rozmowy. Miley Cyrus również jest moją idolką, lecz od bardzo długiego czasu. Pamiętam jak w wieku 7-8 lat siedziałam przed telewizorem, oglądając Disney Channel. Akurat leciała "Hannah Montana", a ja, jako mała dziewczynka, przecież uwielbiałam błyskotki i gwiazdy Pop! Od razu spodobała mi się ta "bajka" i nawet teraz, jako trzynastolatka siedzę i wspominam stare czasy z kubkiem herbaty, oglądając ten właśnie serial. Dlaczego zasługuje na miano mojej idolki? Hmm.. Sama nie wiem.. Po prostu rozwijałam się razem z nią, mimo że jest jakieś 6-7 lat starsze :)

3. Co lub kto inspiruje Cię do pisania/prowadzenia bloga?
  -Cóż, opowiadanie jest o 1D, więc to raczej oni są moją "inspiracją". Jednak są to również piosenki Eda Sheeran'a, Emeli Sande oraz innych, równie świetnych wykonawców :)

4. Czy zbierasz jakieś wycinki z gazet? Jeśli tak, to jak wiele ich masz i z kim/z czym?
  -Nie zbieram żadnych wycinek, ponieważ tak czy siak nie mam jak ich użyć. Jak już to kolekcjonuję plakaty różnych gwiazd, e.g. Demi czy 1D :)

5. Twoja ulubiona płyta, którą posiadasz?
  -Aktualnie jest to nowy album 1D - Take Me Home. Przed tym był to album Ed'a Sheeran'a - '+'.

6. Jacy ludzie sprawiają, że tracisz nerwy?
  -Na pewno tzw. 'Pokemony', które nie posiadają za grosz inteligencji. Oraz osoby które się wywyższają i sądzą, że są najlepsze.. Ugh, aż muszę wziąć łyka herbaty na uspokojenie, na samą myśl o takich osobach mnie kurwica bierze!

7. Czym się interesujesz?
  -Nie mam jakichś 'specjalnych' zainteresowań, jednak mam zamiar wziąć się za grę na gitarze. Łatwo nie będzie, ale cóż.. Trzeba myśleć pozytywnie! :D

8. Czy masz jakieś zajęcia dodatkowe w szkole, na które uwielbiasz chodzić? Jeśli tak, jakie to są i dlaczego akurat one?
  -Owszem, chodzę na zajęcia siatkówki po szkole. Dlaczego? Uwielbiam siatkówkę od kiedy pamiętam, a kiedy usłyszałam od swojej nauczycielki w-f''u, że jest klub po szkole, od razu zaświeciły mi się oczy!

9. Czy często startujesz w konkursach szkolnych oraz pozaszkolnych?
  -Niezbyt często. Zazwyczaj biorę udział w konkursach które mnie na prawdę zainteresują, bądź jest to zaklad z koleżanką, haha :D

10. Jaką tapetę masz w telefonie oraz dzwonek? :)
  -Na tapecie mam zdjęcie Liam'a z nowej sesji - tej z pieskami -, a na dzwonek jego solo z 'Taken' :)

11. Jaka jest piosenka, której musisz słuchać codziennie?
  -Chyba raczej nie ma takiej piosenki... Za to jest wykonawca; Ed Sheeran. Nie wytrzymam chociażby kilku godzin bez przesłuchania jednej z jego piosenek!

Uff, zostały jeszcze 22 pytania, to jedziemy! :D

Pytania od Margaret:

Pytania do nominowanych:

1. Co jest Twoją pasją?
  -Tak jak mówiłam powyżej - muzyka.
2. Od kiedy piszesz?
  -Zaczęłam w tamtym roku, jednak dopiero teraz mi to wychodzi! (bynajmniej mam taką nadzieję)
3. Jacy są Twoi ulubieni artyści?
  -Haha, na to też odpowiadałam powyżej :P 1D, Demi Lovato, Miley Cyrus, Justin Bieber.. dużo tego :)
4. Jacy są Twoi ulubieni pisarze?
  -Jeśli chodzi o 'znanych' pisarzy to musi to być kochana J.K. Rowling, która pokolorowała moje dzieciństwo w kolorach tęczy, oraz Suzanne Collins, która sprawiła że inaczej spoglądam na świat. 
5. Chcesz mieć tatuaż? Jeżeli tak, to jaki?
  -Tak, zamierzam sobie zrobić tatuaż w wieku 16 lat. Najprawdopodobniej będzie to tatuaż "Believe" na obojczyku, bądź "Live While We're Young" :)
6. Co jest na szczycie Twojej hierarchii wartości?
  -Szczerze mówiąc to nie wiem... Wszystko w życiu jest ważne na różne sposoby.. Nie jestem w stanie stwierdzić. 
7. Co uważasz o swojej klasie?
  -Nie wiedziałam że da się tak dużą grupą uciec z psychiatryka! Pojebani pozytywnie, chorzy psychicznie.. Jednym słowem pozytywna masakra ^^
8. Umiesz grać na jakimś instrumencie?
  -Umiem grać na keyboardzie oraz chcę się nauczyć grać na gitarze.
9. Ulubione cukierki/słodycze?
  -Kinder Niespodzianka i Skittles! *-*
10. Na czyj koncert chciałabyś się wybrać?
  -Ed'a Sheerana! (Kto mnie zabierze? :C)
11. Ulubiona pora roku?
  -Zdecydowanie Lato! Brr.. nienawidzę zimna... 

I ostatnie 11 pytań od Hazzie! :D

1. Jak masz na imię?
  -Weronika, jednak większość mówi mi po prostu 'Ronnie' :)
2. Skąd wzięłaś pomysł na bloga?
  -Po prostu tak bardzo kocham i szanuję bromance Larry'ego, że zaczęłam pisać o tym opowiadanie.. :)
3. Od kiedy piszesz bloga?
  -Od 25 Września tego roku :) (czyli jutro mijają dwa miesiące!)
4. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
  -W Australii, albo USA :)
5. Twój ulubiony członek 1D? 
  -Nie mam ulubieńca, ale mówią mi Mrs Payne. 
6. Ulubiony rodzaj muzyki?
  -Pop!
7. Jaki był najlepszy film, jaki kiedykolwiek obejrzałaś?
  -"Trzy Metry Nad Niebem", który oglądałam z Margaret! :D 
8. Grasz na jakimś instrumencie? Na jakim?
  -Na keyboardzie.
9. Należysz do jakiś fandomów? 
  -Directioner, Belieber, Smiler, Lovatic, 3eek, Sheeranator. 
10. Co sprawia, że się uśmiechasz? 
  -Uśmiecham się, kiedy uszczęśliwiam inną osobę :)
11. Akceptujesz siebie taką, jaką jesteś? 
  -A mam inne wyjście?

Jejku, dziewczyny, dziękuje Wam z całego serducha za nominacje! Aż uśmiech nie schodzi z mojej twarzy! :)

Blogi które nominuję: 
 
Niestety więcej blogów nie ma.. Większość blogów które czytam są na tumblr oraz należą do tej samej Autorki. Pytania do Was! :

1. Jesteś Directioner? Od jak dawna?
2. Co dla Ciebie oznacza miano "Directioner"?
3. Co Cię najbardziej uszczęśliwia? Dlaczego?
4. Czy w Twoim otoczeniu jest ktoś, kto nie szanuje 1D, bądź 'hejtuje' Cię za bycie Directioner?
5. Masz najlepszego przyjaciela?
6. Od jak dawna piszesz opowiadania?
7. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
8. Czy w Twoim opowiadaniu jest cząstka Ciebie?
9. "Pieniądze szczęścia nie dają", prawda czy fałsz? Dlaczego?
10. Aktualnie ulubiona piosenka?
11. Opisz siebie w kilku zdaniach.

To tyle! Bardzo Wam dziękuje za nominacje, to bardzo wiele dla mnie znaczy! Nie zapomnijcie, że w przyszłą sobotę pojawi się rozdział! Love you guyz! :) xx 

~Ronnie.♥



Saturday, November 17, 2012

#4: Musimy porozmawiać.

A/N: Powiem szczerze - jestem niezadowolona z tego rozdziału, a tymbardziej z długości tego rozdziału. Ale przynajmniej coś się dzieje... Mam nadzieję, że Was te opowiadanie nie nuży, bo na prawdę staram się jak mogę. Jak widzicie, wygląd bloga nieco się zmienił, teraz jest tutaj nieco 'ciemniej' niż wcześniej, ale po prostu stwierdziłam, że taka kolorystyka bardziej pasuje :) Dziękuje Wam za komentarze oraz codziennie rosnące statystyki - Kocham Was! :) xx


_-_

Czyli jednak. Jednak zakochałem się w chłopaku.

Na początku odrzucałem tę myśl od siebie, ale kiedy moja mama powiedziała mi, że jestem.. inny.. to wszystko zaczęło się układać w mojej głowie. Ale nadal nie potrafiłem się z tym oswoić. No wiecie, nie codziennie dowiadujesz się, że jesteś homoseksualistą i że zakochałeś się w swoim lekarzu, chociaż go, do jasnej cholery, dobrze nie znasz.

Pobiegłem na górę i zamknąłem się w swojej sypialni. Wyglądała na dość opustoszałą, jak gdyby nikt tutaj nie wchodził od kilku miesięcy, może i nawet lat... Czyżby mama zamknęła pokój od kiedy się wyprowadziłem? 

Ale to nie ma znaczenia, teraz liczy się tylko fakt, że jestem pieprzonym gejem. Jedną z osób, które są tępione przez innych, ze względu na wyróżnianie się z tłumu. No wiecie, w tych czasach musisz być taki jak inni, inaczej nie istniejesz. Ba, jesteś wyrzutkiem.

Położyłem się plecami do góry na swoim łóżku, cicho szlochając do poduszki. Przecież tak nie może być. Ja go nie mogę kochać, nie. Ja to sobie na pewno ubzdurałem! Harry, nie jesteś gejem, ani tymbardziej nie kochasz swojego lekarza!

Wmawiałem to sobie przez najbliższe dwa tygodnie. Do czasu, kiedy otrzymałem telefon... Numer zastrzeżony.
Wcisnąłem zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłem swojego iPhone’a 4 do ucha i wyjąkałem:
-H-halo?
-Cześć, Harry. – usłyszałem wysoki głosik z sytą Irlandzkiego akcentu. Głos mu drżał...
-Cześć, Niall. – odpowiedziałem. Zabawne, że znałem jego imię, a rozmawialiśmy zaledwie raz, w samochodzie...
-Posłuchaj, wiem, że się praktycznie nie znamy, ale Liam... – w tym momencie wziął głęboki oddech i chyba starał się powstrzymać łzy – Liam.. on nie żyje, Haz.
Serce mi stanęło. Oczywiście w przenośni, bo gdyby na prawdę stanęło, wyrządziłbym Horanowi jeszcze większą krzywdę. Jak to, do jasnej cholery, Liam nie żyje?
-Ale zaraz, co się stało? Kiedy umarł? Jak to nie żyje?! Niall, mów do mnie! – darłem się do słuchawki, a łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Blondyn najwidoczniej nie chciał rozmawiać o tym przez telefon, więc zaproponowałem spotkanie. –O 16:40 w Starbucks. Nie spóźnij się... 

Koniec połączenia.

~*~

Rzuciłem swoim Blackberry o kanapę, a ten się odbił i spadł na podłogę. Machnąłem tylko ręką i wyciągnąłem z szuflady kolejną paczkę chusteczek. Wyjrzałem przez solidne okno w salonie, z którego miałem widok na praktycznie cały Londyn. Liam wybrał to mieszkanie szczerze mówiąc tylko dlatego, że były z niego wspaniałe widoki. No i, co dziwne, wcale nie było takie drogie. Choć cena nie grała tutaj przecież roli, przecież jesteśmy bogaci. Byliśmy bogaci...

Usiadłem na kanapie, nadal wyglądając przez okno. Nie potrafiłem przyjąć informacji, że Liam, mój kochany Liam James Payne, ten, obok którego codziennie się budziłem, nie żyje. To jest przecież nielogiczne. Przecież zaledwie dwa dni temu leżeliśmy w łóżku, wtuleni w siebie. Wtedy zaczęliśmy myśleć o dalszym życiu razem. Mieliśmy całe trzy miesiące tylko dla siebie, przed rozpoczęciem trasy. Racja, cały czas bylibyśmy razem, bo w końcu jako gitarzysta jeżdżę z nim po całym świecie, ale... To nie to samo, co codzienne budzenie się przy nim, a jedyne słyszalne w domu odgłosy, to nasze ciche oddechy oraz ciche ćwierkanie ptaków za oknem..

Dlaczego mi go zabrano? Dlaczego nie jest już ze mną, tutaj, przy mnie? Dlaczego nie siedzi teraz obok mnie i nie ogląda wraz ze mną Toy Story po raz nie wiadomo który? To tak wiele pytań, a na żadno z nich nigdy nie dostanę odpowiedzi. Bo nikt nie jest w stanie na nie odpowiedzieć.

Mimo, że jestem Ateistą, od śmierci Liam’a zacząłem się modlić. Tak, wiem, to głupie...  Po co się modlić, skoro nawet nie wierzy się w Boga, prawda? Ale ja nie modliłem się dlatego, że tak trzeba. Ja na prawdę chciałem, żeby mnie wysłuchano. Żeby ktoś zrozumiał, co czuję. Żeby mi go oddano... „Jeśli istniejesz, proszę, wypełnij tę pustkę w mym sercu!”, powtarzałem przed snem. Na marne, i tak mnie nie posłuchał...

Po chwili wstałem i nawet nie wiedząc kiedy, uderzyłem pięścią w szklaną apteczkę wiszącą nad stołem, która momentalnie rozbiła się na trylion malutkich części. Spojrzałem na swoją rękę, była cała we krwi. Patrzyłem jak czerwony płyn powoli spływa po mojej ręce. Złapałem jeden z większych kawałków szkła z podłogi, po czym przeciągnąłem nim po szerokości mojego ramienia. Powtórzyłem to kilka razy, aż w końcu moja cała prawa kończyna była już czerwona. Zacisnąłem pięść z bólu. Mięczak z Ciebie, Horan. Zwykły mięczak, wiesz?

Poszedłem do toalety umyć ramię. Za niecałą godzinę miałem przecież spotkać się z Harry’m. Nie mogłem dopuścić do tego, aby zobaczył co ze sobą robię... Kiedy moja ręka nie była już czerwona, poszedłem do pokoju wrzucić na siebie jakiś sweter. Całe szczęście, że nie był to środek lata, bo jakbym się wytłumaczył? Po raz pierwszy w życiu doceniłem zimę, heh. 

Podwinąłem na chwilę rękaw, aby zbadać stan swojego ramienia. Jednak szybko z powrotem zsunąłem go w dół. Nie chciałem oglądać tych blizn. Długo czasu minęło od kiedy ostatni raz to zrobiłem...

Ok. 16 musiałem już się zbierać. Co prawda Starbucks było blisko mojego domu, ale wolałem tam być przed czasem niż się spóźnić. To spotkanie może być trudne, mogę się nawet rozpłakać na samo wspomnienie Liam’a... Musiałem być gotowy, a siedzenie i rozmyślanie przy stoliku w kawiarni w pewien sposób miało mi pomóc.

Na miejscu zjawiłem się w kilka minut, na szczęście nie było korków, więc nie byłem wkurzony. Wszedłem do środka, usiadłem przy jednym ze stolików, tuż obok okna, oraz zamówiłem gorącą czekoladę, nie czekając na Hazzę. Z Liam'em zawsze zamawialiśmy gorącą czekoladę z piankami i bitą śmietaną...


_-_

Od razu mówię, że przepraszam za zabicie Liam'a, ale niestety jest to bardzo istotna część opowiadania i abym mogła je dalej prowadzić, Liam musiał zniknąć... Z resztą, zobaczycie później, bądź na końcu opowiadania :)



Saturday, November 3, 2012

#3: Tylko przyjaciel.

A/N: Tutaj, mam nadzieję, wszystko zaczyna się "rozkręcać". Przepraszam, że dodaję dopiero o tej porze, ale zupełnie zapomniałam, że mam dodać rozdział. Dedykuje te wypociny każdemu czytelnikowi. Bardzo dziękuje za komentarze oraz codziennie rosnące statystyki, kocham Was! xx

_-_

Zacząłem płakać. Tak, Harry Styles zaczął płakać jak dziecko. 

Louis, nie wiedząc o co chodzi, objął mnie... A ten obraz wrócił.

Noc. Las. Nóż. Krew. Pocałunek. Stukanie obcasów. Krzyk. Płacz. Szepty...

-Boję się, Li..
-Ja też.

Obudził mnie szelest opakowania po Haribo. To znaczy, nie to żebym był tak uzależniony od tych cudownych żelków, aby rozpoznawać je po odgłosach opakowania, pff...

Mniejsza.

Kiedy otworzyłem oczy i podniosłem się, od razu zauważyłem Louis’a siedzącego na krześle obok. Czytał jakiś magazyn i zajadał wcześniej wymienione słodycze. Uśmiechnąłem się lekko.

-O, widzę, że wstałeś! – Odłożył magazyn na bok, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Długo spałem? – spytałem, łapiąc się za głowę, która wręcz dudniła z bólu.
-Od 18, wczoraj. A prawie dochodzi 12. Jakieś 18 godzin..
-Długo tu jesteś? 
-Od kiedy Cię tu przyniosłem. Miałem iść wcześniej, ale płakałeś przez sen, więc postanowiłem zostać i się Tobą zająć.
-Dziękuje. – uśmiechnąłem się, siadając na łóżku.
-To moja praca. – odpowiedział.

~*~

-Dziękuje za śniadanie. – uśmiechnąłem się do blondyna, który właśnie polewał naleśniki syropem klonowym. 
-Nie ma sprawy, cała przyjemność po mojej stronie! – odwzajemnił uśmiech, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie i wziął się do spożywania posiłku, które sam przyrządził zaledwie kilka minut temu. 

Jedliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądajac na siebie. Jednak za każdym razem, kiedy nasze oczy się spotykały, któryś z nas odwracał wzrok. Sytuacja była dość niezręczna..

Po śniadaniu postanowiłem wejść na Twittera, aby „ogarnąć” cały spam od swoich fanów i po prostu spytać jak się czują etc. Tweetnąłem tylko coś w stylu „Nareszcie w Londynie! Przyda mi się odrobina odpoczynku! Jak tam u was? :) x”, po czym odłożyłem laptopa na bok. 

Do pokoju wszedł Niall. 
-Muszę z Tobą porozmawiać. – zaczął, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. To nie mogło wróżyć niczego dobrego....
-Słucham... – przełknąłem ślinę, po czym poklepałem miejsce obok siebie i zaprosiłem blondyna, aby usiadł. Jednak ten zamiast usiąść obok, podszedł do mnie i... pocałował.

~*~

-A tak właściwie, to dlaczego wybrałeś akurat pracę lekarza? – spytałem, wpychając do buzi kolejną muffinkę. 
-Szczerze mówiąc to sam nie wiem... Rodzice chcieli, abym poszedł w ślady ojca, który był chirurgiem i.. tak jakoś wyszło. – uśmiechnął się, po czym sięgnął po kubek z herbatą ze Starbucks. 
-Cieszę się, że zostałeś lekarzem. – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko, po czym wykonałem ten sam ruch, co Louis przed chwilą.

Sięgnąłem po kawałek czekolady, a Louis zrobił to samo... Wtedy Nasze dłonie spotkały się po raz pierwszy. I dopiero wtedy zrozumiałem, dlaczego przy Naszym pierwszym spotkaniu tak się denerwowałem. Dopiero wtedy zrozumiałem, że to jest ten jedyny.

Harry, co Ty pierdzielisz, nie jesteś pieprzonym gejem! Nie jesteś, rozumiesz?!

Mówiłem tak sobie przez najbliższe dwa miesiące. Dwa, pieprzone miesiące spędzone z nim. Ale wszystko zrozumiałem dopiero po wyjściu ze szpitala.

Zakochałem się w swoim lekarzu.

~*~

-Niall, pośpiesz się, musimy jechać po Harry’ego! – krzyczałem z dołu na blondyna, który jak zwykle poprawiał włosy akurat kilka minut przed wyjazdem.
-No już idę, idę! – schodził powoli po schodach. 
-Jakoś wolno idziesz. – przewróciłem oczami, a kiedy chłopak zszedł, pocałowałem go w policzek. 
-Idziemy? – spytał, podekscytowany.
-Idziemy. – odpowiedziałem i otworzyłem przed nim szeroko drzwi. Wyszliśmy. 

Jechaliśmy tam niecałe 15 minut, ponieważ na szczęście nie było korków. Ba, ulice były praktycznie puste. Wysiadłem z samochodu, a Niall został w środku. Wszedłem do budynku i spytałem o Harry’ego Styles’a. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i wskazała poczekalnię, w której był Haz. Stanąłem przed drzwiami, po czym wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Mój Harreh...

-Urm, hej... – spojrzałem na Niego ze łzami w oczach.
-Cześć, Liam. – odpowiedział, uśmiechając się lekko. 
-Chodź, zawiozę Cię do Twoich rodziców... – wskazałem na drzwi, a Haz złapał swoją torbę i wyszliśmy. 

W samochodzie sytuacja była bardzo niezręczna...

-Harry, to jest Niall. Niall, to jest Harry... – przedstawiłem ich sobie nawzajem. Haz tylko uśmiechnął się lekko i wsiadł do samochodu. 
Droga była bardzo długa, mimo że dom Stylesów był dość niedaleko szpitala. W samochodzie było cicho jak na pogrzebie, a może nawet jeszcze ciszej. Wytłumaczyłem Hazzie mniej-więcej jak wyglądało jego życie, ale raczej nie pojął wszystkiego. 
-A.. Kim Ty dla mnie jesteś? – zająkał się lekko Styles, a ja i Niall spojrzeliśmy na siebie.
-Przy-przyjacielem, Haz... – skłamałem. 

Od tamtego czasu nie widziałem się z Harry’m nigdy więcej.

~*~

Na początku ciężko było przystosować się do tego „nowego” życia, jednak szczerze mówiąc sądziłem, że będzie gorzej. Mama i siostra wytłumaczyły mi kim jestem oraz pomogły mi przypomnieć sobie kilka ważnych faktów ze swojego dzieciństwa. 

-A.. A jakiej jestem orientacji? – spytałem, wywołując kilkusekundową ciszę w salonie.

To, co usłyszałem, na zawsze pozostanie w mojej pamięci. 

Saturday, October 20, 2012

#2: Niewygodna kanapa.


A/N: No i mamy rozdział numer dwa! Przepraszam, że mało się dzieje, ale to opowiadanie wydawało się ciekawsze w mojej głowie... Ale cóż, mam nadzieję, że przynajmniej komuś się to podoba i ktoś czyta moje wypociny. Rozdział dedykuję głupiej Margaret, na którą dzisiaj czekałam cały dzień :') <3 

+W zakładkach jest "Music", specjalnie dla fanów słuchania muzyki podczas czytania (:
++Dziękuje mojej kochanej Becie, Mirce, która zbetowała mi ten rozdział! (: ♥

Enjoy (: x

~*~

-Nie... – spojrzałem na niego, przełykając ślinę jeszcze głośniej niż poprzednio. Chłopak wstał i wyszedł z sali, rzucając czymś w róg pokoju. Nie miałem siły aby wstać i zobaczyć co to takiego, ale na szczęście do środka wszedł Pan Tomlinson...
-Coś się stało? – spytał, zauważając, że jestem lekko przerażony. Pokręciłem tylko głową i wskazałem mu róg sali. Ten obrócił się, po czym podniósł z ziemi  „coś”, co rzucił... Właśnie, jak on miał na imię?
-Co to takiego? – spytałem, a ten wręczył mi to coś.  Było to zdjęcie, lekko pogięte...



 Szczerze mówiąc, nie było na nim nic nadzwyczajnego. To tylko ja i.. ten brązowooki...

Moją uwagę przykuł jednak tył tej fotografii, a konkretniej napis na niej widniejący...

„Christmas 2011. Forever in my heart... x”

Kim jest brązowooki? Dlaczego to zdjęcie na zawsze ‘pozostanie w moim sercu’? O co w tym wszystkim chodzi?

Próbowałem sobie przypomnieć cokolwiek, jednak na marne...

-Może wody? – zaproponował doktor Tomlinson....
-Poproszę... – odpowiedziałem wyrwany z zamyślenia i uśmiechnąłem się lekko. On zrobił to samo. Ten jego uśmiech...

~*~

(L)

Zbiegłem na dół, prosto do samochodu, cały czas płacząc...

„And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone, but it goes to waste
Could it be worse?”

-Coś się stało? – spytał troskliwie blondyn, spoglądając na mnie.
-Harry... on... mnie nie pamięta... – wyszlochałem, po czym wtuliłem się w niebieskookiego.
-Cii, już dobrze... – szeptał cicho, całując lekko moje czoło. Normalnie by mnie to zdziwiło, jednak teraz nie miałem głowy do takich spraw. Jak on, Harry Styles, mógł mnie zapomnieć? Jak on mógł zapomnieć nasze wspólnie spędzone na oglądaniu filmów wieczory? Jak on mógł zapomnieć uczucia, które nas łączyło?

Nawet nie wypowiedział mojego imienia...

Siedziałem w tym samochodzie, wtulony w blondyna, cały czas płacząc. Na zewnątrz zaczął padać deszcz, który jeszcze bardziej mnie przygnębił...

Gdzie popełniłem błąd?

~*~

(H)

Kiedy lekarz opuścił mój pokój, złapałem za iPhone’a, dalej przeglądając wiadomości. Zaciekawiła mnie dość nietypowa konwersacja z „Li x”...

„Niedługo się zobaczymy, Haz. Nie mogę się doczekać! Xx”

„Czekam z niecierpliwością kochanie! Kupiłem kilka filmów i popcorn! Xx”

„Uuu, w takim razie pośpieszę się! :D xx”

„Spadam, Li, muszę się wziąć za naukę... Kocham Cię, wiesz? Xx”

„Wiem, wiem, ja Ciebie też. Idź już, idź... do zobaczenia sweetcheeks! Xx”

Zaraz, zaraz... Jakie „kocham Cię”?!

Złapałem się za głowę, która momentalnie zaczęła mnie boleć na samą myśl o tym, że ja i... jakiś inny chłopak.. że my...

Muszę iść na spacer.

Założyłem buty leżące obok łóżka, zarzuciłem na siebie płaszcz i.. wyszedłem. Tak po prostu. Nikt tego nawet nie zauważył, więc było okej.

Padało. Nie, lało jak z cebra. Dosłownie.

Ale to nie miało znaczenia. Już nie...

Usiadłem na ławce przed szpitalem, a krople deszczu spływały po moim ciele. To dobrze, bo przynajmniej nie było widać, że płaczę...

Siedziałem tak na ławce, w deszczu. Byłem już całkiem przemoczony, ale nie obchodziło mnie to. Musiałem to przemyśleć. To wszystko... Te sms-y, płaczący chłopak... Czy to był Liam? Mój... chłopak?

Nagle ktoś usiadł obok mnie. Z początku nie zwracałem na to uwagi, jednak ten ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się... Louis.

-Harry, pada deszcz, może wejdź do środka zanim się rozchorujesz, huh? – spojrzał na mnie, ocierając twarz z kropel deszczu.
-Nie. Taka pogoda mi pomaga.. – odwróciłem wzrok.
-Na co?
-Na rozmyślanie...
-Nad czym?
-Nad.. życiem... nad sensem życia... nad.. Wszystkim.. – odpowiedziałem, cały czas patrząc gdzieś w dal. Kiedy spojrzałem na krzaki, przed oczami przeleciała mi krótka scena...

Noc. Las. Nóż. Krew. Pocałunek.

-Liam! – wykrzyknąłem, a Louis spojrzał się na mnie jak na jakiegoś wariata. I tak się czułem.

Głośne stukanie obcasów...
-Szukają Nas...
-Cicho, to tylko zabawa!
-Liam, boje się..
-Ja też...

Noc. Las. Nóż. Krew. Pocałunek. Stukanie obcasów. Krzyk....

Zabiłem ją. Zabiłem mu dziewczynę...

~*~

(N)

Odwiozłem bruneta do siebie, bo i tak nie miał kluczy do swojego mieszkania. Pozwoliłem mu zostać u mnie na jakiś czas, a przynajmniej dopóki Harry’emu nie poukłada się w czuprynie.

-Um, Liam...? – zacząłem.
-Huh? – odwrócił się w moją stronę.
-Śpisz w mojej sypialnii, ja kimne się na kanapie. – uśmiechnąłem się.
-Co? Nie, śpij u siebie, kanapa mi pasuje. – protestował brązowooki.
-Kanapa jest bardzo wygodna, wyśpię się. – nadal negocjowałem z chłopakiem.

Po kilku minutach „kłótni”,  ustąpiłem Liamowi i poszedłem na górę, a ten położył się na kanapie i przykrył kocykiem który mu wcześniej dałem.

Trzecia nad ranem.

-Psst... Niall... – usłyszałem, co sprawiło, że leniwie otworzyłem oczy.
-Liam? Co Ty tu robisz? – wymamrotałem  jeszcze w połowie śpiąc.
-Wiesz.. kanapa chyba jednak nie jest tak wygodna... Mogę..? – zapytał zdenerwowany.
-Ehh... Chodź. – posunąłem się bliżej ściany, po czym pozwoliłem chłopakowi położyć się pod kołdrą wraz ze mną.
-Dobranoc, Niall.
-Dobranoc, Liam.

_-_

Sunday, October 7, 2012

#1: "Nie wiesz kim jestem?"

A/N: Na początek chciałabym Wam podziękować za 13 komentarzy pod Prologiem, który był dupny :P 
A teraz MASSIVE SORRY za spóźniony rozdział, który średnio mi się podoba. Mam nadzieję, że go ogarniecie i może nawet się Wam spodoba? Od trzeciego rozdziału zacznie się dziać coś... ciekawego oraz, mam nadzieję, wciągającego. Chciałabym też podziękować za ponad 700 wyświetleń w dwa tygodnie! Jesteście wspaniali! 
+ Zapraszam do zakładki "Bohaterowie", aby ich trochę poznać.. ;) x
**P.S.**

Poszukuję Bety - osoby, która sprawdzała by rozdziały przed ich publikacją oraz poprawiała jakiekolwiek błędy. Więc jeśli prowadzisz bloga i jesteś zainteresowany - Napisz w komentarzu nazwę Twitter'a, linka do bloga i.. czekaj na odpowiedź! :) 

_-_


-Zazwyczaj pacjenci nie witali mnie z aż takim zniesmaczeniem, no ale cóż... – uśmiechnął się szeroko.. –Nazywam się Louis Tomlinson, miło mi. – podstawił mi dłoń prosto pod nos. 
-Przedstawiłbym się, ale nie znam nawet swojego imienia... – uścisnąłem jego dłoń, uśmiechając się lekko. 
-Ahh... – spojrzał na moją kartę. –Harry. Harry Styles. – Sposób, w jaki to powiedział, sprawiał, że moje ciało stawało się jak z waty..
-Dziękuje, Panie Tomlinson. – roześmiałem się, jednak szybko przestałem, ponieważ przyprawiało mnie to o jeszcze gorszy ból głowy. 
~*~
(L)
Zapukałem; jeden raz, dwa... Nic.
-Pan nawet nie próbuj, młody jest w szpitalu! – usłyszałem od tutejszego „żula”. Gestem ręki podziękowałem, po czym wyciągnąłem z kieszeni telefon i wbiłem numer Loczka. 
Jeden sygnał, drugi... Nic.
-Kurwa! – zaklnąłem na tyle głośno, aby wokół zebrało się kilka dzieciaków z sądziectwa. Machnąłem tylko ręką, po czym podniosłem swoją walizkę i wsiadłem z powrotem do samochodu. 
Pojechałem do najbliższego szpitala, sądząc, że właśnie tam jest Harry. Chociaż szczerze mówiąc tego nie oczekiwałem, bo w Londynie jest ponad sto innych szpitali, ale raz kozie śmierć.
Wparowałem do Recepcji cały spocony i zdyszanym głosem spytałem o Harry’ego Styles’a. Pielęgniarka tylko zmierzyła mnie wzrokiem po czym wyrecytowała wszystkim nam znane „Czy jest pan z rodziny?”.
-Nie, ale to ja się nim zajmuje i jestem jego najlepszym przyjacielem. – Odpowiedziałem, z nadzieją, że mi powie gdzie on jest. 
-Eh. - westchnęła. – Dobrze, pozwolę Panu wejść, ale tylko dlatego, że jego rodzice nie odpowiadają na moje wiadomości... – Uśmiechnęła się lekko, po czym wręczyła mi przepustkę i wróciła do swoich „ważnych spraw”. Podziękowałem i windą wjechałem na czwarte piętro. Oddział Neurologiczny. 
~*~
(H)
„Nie zapomnij o dzisiejszym przyjeździe Liam`a, Harreh! Urządzamy małą imprezkę! Oddzwoń potem, opowiem Ci szczegóły. Gem. xo.” 
Przeczytałem SMSa od osoby, która na mojej liście kontaktów widniała jako „Sis x”. A bynajmniej mam nadzieję, że był to mój iPhone, bo leżał na szafce obok...
Starałem się coś sobie przypomnieć, jednak na marne. Za każdym razem zaczynała strasznie boleć mnie głowa i momentalnie zasypiałem. 
Kim jest Liam? Dlaczego jego przyjazd jest taki ważny? Dlaczego urządzamy z tej okazji imprezę? Może to jakaś osobistość, szef? 
Tak wiele pytań i na żadno z nich nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Postanowiłem przejrzeć stare SMSy, żeby odświeżyć pamięć. Dosłownie. 
„Już niedługo wracam, Haz! Nie mogę się doczekać kiedy Cię zobaczę! Li x”
„Ja też czekam Buzz! Btw, kupiłem Ci nową maskotkę Chudego, bo tamta została zniszczona przez Rocky`ego :( Ale sam wiesz jaki on jest... Haz x”
„Niee!! Moja maskotka Chudego!! Dostałem ją od Danielle! :( Li x”
Serio, Harry, serio? Twoje życie chyba na prawdę było nudne...
Kiedy przeglądałem resztę wiadomości, na salę wparował wysoki brunet o czekoladowych oczach. Spojrzałem na Niego, zaciekawiony, a ten.. rzucił mi się na szyję i zaczął szlochać. 
-Harry, Ty żyjesz! 

Tuesday, September 25, 2012

Prolog: "Cwaniacki uśmieszek..."

Tytuł: "All the past is just a lesson that we've learned"
Gatunek: Romans, Dramat, Bromance (Larry, Lirry & Niam)
A/U: Alternatywna Rzeczywistość - One Direction nie istnieje.
Fabuła: Historia osiemnastoletniego Harry'ego. Młody i niewinny chłopak wpada w złe towarzystwo. Poznaje grupę innych dzieciaków, które biorą narkotyki oraz nimi handlują. Sam, chociaż długo z tym walczy, też postanawia spróbować. Powoli zaczyna popadać w coraz większe uzależnienie, przez co prawie traci życie. Pewnego dnia, budzi się na Sali szpitalnej, nie pamiętając ani jednego szczegółu ze swojego życia. Jeden z lekarzy, dwudziestoletni Louis Tomlinson, postanawia mu pomóc...
A/N: Jest to moje drugie opowiadanie, jednak po raz pierwszy zajmuję się bromancem... Cóż, zobaczymy jak to wyjdzie :) x
Autorka: Ronnie x

~*~

Dwudziesty czwarty wrzesień, 2011.

Zimno tu...

Wieczór jak każdy inny; nudny. Siedziałem na kanapie w salonie, gapiąc się w pusty ekran telewizora. Oczy jak zwykle podpuchnięte. Może powinienem iść w końcu spać?

Nie. To by było nie fair wobec Niego...

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Westchnąłem tylko i leniwie podniosłem się z kanapy. Otworzyłem drzwi...

Ciemność.

Dwunasty październik, tego samego roku, szpital.

-Cicho, chyba się budzi! - usłyszałem dość głośne szepty. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół.
-Gdzie ja jestem? - spojrzałem na siedzące obok kobiety. Zgaduję, że były one pielęgniarkami, ze względu na białe stroje, ale sam nie wiem...
-Nazywam się Anne. - odezwała się jedna z nich - Trafiłeś tutaj jakieś trzy tygodnie temu. Kiedy Twój sąsiad znalazł Cię pobitego na wycieraczce, natychmiastowo wezwał pogotowie.

Złapałem się za głowę, na której zawinięty był bandaż.

-Jak się nazywam? - spytałem, wywołując na twarzach pielęgniarek zdziwienie. Kobiety spojrzały na siebie nawzajem, chyba niedowierzając w co właśnie usłyszały. Jedna z nich właśnie miała odpowiedzieć na moje pytanie, kiedy na salę wszedł lekarz.

Brązowe włosy, zielone, świecące oczy, biały fartuch i cwaniacki uśmieszek.

Pielęgniarki wyszły z Sali, a lekarz usiadł na krześle obok. Nagle poczułem coś dziwnego w brzuchu i... zwymiotowałem prosto na jego buty.